15 lipca, 2013
15 lipca, 2013
1. Pozioma zmiana
Wiele produktów spożywanych na typowej (’zdrowej’) diecie nie służy zdrowiu, a stereotypowe dietetyczne myślenie często podpowiada złe wybory. Sporo z nich można zastąpić innymi, tak aby poprawić zdrowie. Ważne aby zmiana nie była zbyt drastyczna, co by się wiązało z oporem, frustracją i powrotem do starych nawyków.
Idea jest jak zawsze tak sama: więcej naturalnego jedzenia, mniej produktów. Co czym zastąpić?
To cztery najbardziej problematyczne kwestie w typowej diecie. Zwłaszcza cukier, zboża i oleje roślinne w długoterminowej perspektywie mocno pogarszają nasz stan zdrowia. O zbożach pisałam już wielokrotnie, natomiast oleje roślinne, bogate w Omega6 przyczyniają się do zaburzania równowagi Omega3:Omega6 i działają pro zapalnie. Nawet gdy dieta ma duże ilości Omega3 to wciąż z powodu faktu, że oba rodzaje tych kwasów tłuszczowych rywalizują z sobą o ten sam enzym, Omega6 będzie dominować. Badania dowodzą, że Omega6 przyczniają się do rozwoju chórb układu naczyniowo-sercowego i większej śmiertelności.
Nabiał ma swoje zalety. Przede wszystkim krowie mleko jest idealną symbiozą witamin A,D,K. Niestety laktoza bywa dla wielu osób problematyczna, chociaż istnieją dowody, że nasz organizm dokonał jakiejś adaptacji w tym zakresie, i wiele osób nie ma problemów ze spożywaniem nabiału. Za to ogromnym problemem jest dzisiejsza jakość mleka. Dotyczy to zarówno stanu zdrowia krów (antybiotyki, hormony), jak i procesów takich jak pasteryzacja i homogenizacja, które pozostawiają bezwartościowy produkt końcowy. Nie wspominając już o modzie na beztłuszczowy nabiał.
A przetworzony cukier…sami wiecie 🙂
3. 80/20
Moim zdaniem każdy może przekonać się, że konsumowanie 80% produktów diety opartej na zdrowych i nieprzetworzonych produktach jest realne. Pozostałe 20% to może być cokolwiek, z czego ciężko zrezygnować. Oczywiście w przypadku niektóych chorób ta zasada nie będzie się sprawdzać, bo gdy coś nam szkodzi to najczęściej dozwolona ilość wynosi 0. Niemniej jednak dla przeciętnej osoby, która chce zoptymalizować swoje zdrowie ta metoda jest idealna. W zależności od determinacji czy kubków smakowych może to być 90/10 czy nawet 95/5.
W przypadku problemów jelitowych, chorób autoimmunologicznych, źle funkcjonującej tarczycy, trądziku, depresji, zaburzeniach odzywiania, fibromalgii czy innych problemów ze zdrowiem, proporcje oraz dozwolone produkty będą inne niż u osoby bez takich dolegliwości. Te symboliczne 20% oczywiście będzie bardziej restrykcyjne, ale też jest to kwestia sprawdzania swojego organizmu i jego reakcji. Byż może osoba z chorobą autoimmunologiczną nie będzie mogła jeść codziennie jajek, ale 2-3 sztuki w tygodniu nie wywołają żadnych objawów.
A 100%? W moim odczuciu, gdy nie ma takiej potrzeby (czytaj: nie cierpisz na poważne choroby wymagające całkowitej restrykcji, nie jesteś modelką VS czy zawodowym sportowcem), to przestrzeganie zbyt rygorystycznej diety może być objawem niezdrowej relacji z jedzeniem. Takie naurotyczne zachowania mają tendencję do wymykania się spoza kontroli, i nagle okazuje się, że myślenie o jedzeniu zawładnęło naszym życiem, wpływa na nasz nastrój, decyduje o planie dnia czy jest powodem kłótni z bliskimi. Jedzenie nie powinno być idealne. A być może powinno, a to ja próbuje racjonalizować fakt, że dziś zjadłam pół tabliczki gorzekiej czekolady wraz z całym kokosem…;)